Recenzja filmu

Sky Fighters (2005)
Gérard Pirès
Benoît Magimel
Clovis Cornillac

Czy leci z nami reżyser?

Potężne, piękne i drapieżne maszyny, równie piękne i drapieżne kobiety, oraz widowiskowe sceny akcji - czy trzeba czegoś więcej, aby każdy zdrowy mężczyzna poczuł się w kinie jak w niebie
Potężne, piękne i drapieżne maszyny, równie piękne i drapieżne kobiety, oraz widowiskowe sceny akcji - czy trzeba czegoś więcej, aby każdy zdrowy mężczyzna poczuł się w kinie jak w niebie (zwłaszcza, że warunki ku temu sprzyjają, gdyż część filmu rozgrywa się właśnie w chmurach)? Teoretycznie nie, w praktyce jednak prawda nie zawsze wygląda tak różowo. Opisywany tutaj "Sky Fighters" w teorii miał stać się nowym królem wśród filmów o podniebnych, pęczniejących od adrenaliny przygodach, odsyłając rządzącego do tej chwili amerykańskiego "Top Gun" do krainy zapomnienia. A jak przedstawia się rzeczywistość? Pomysłodawcą i reżyserem tej francuskiej produkcji jest Gérard Pirès, który najwidoczniej uznał, że to nie w porządku, iż niemal wszystkie efektowne filmy akcji z militarnym rodowodem zostały stworzone w Ameryce. Ciężko nie przyznać mu racji - w końcu jak długo można oglądać na ekranie dzielnych, szlachetnych i bohaterskich Amerykanów, ratujących cały świat? A ponieważ Francuzi również chcieli mieć swoje pięć minut, produkcja "Sky Fighters" zyskała nie tylko pokaźny budżet, ale i wsparcie armii, dzięki czemu możemy podziwiać pojawiające się na ekranie prawdziwe, słynne myśliwce Mirage 2000. Sceny z z nimi były szumnie zapowiadane, jako najlepszy aspekt filmu, i tak jest w rzeczywistości. Zasługa w tym śmiałej koncepcji reżysera, który uznał, że sekwencje podniebnych pojedynków powinny być kręcone z perspektywy walczących, a nie z ziemi, niczym w amerykańskim "Top Gun". Pomysł ten sprawdził się w stu procentach, gdyż zdjęcia są po prostu fantastyczne! Dzięki specjalnym kamerom, zamontowanym na kadłubach myśliwców, możemy wejść w sam środek podniebnej akcji i podziwiać niezwykłe, zapierające dech w piersiach widoki. Czegoś takiego w kinie jeszcze nie było, i za to twórcom należą się brawa. Niestety zapomnieli oni, że same zdjęcia nie czynią od razu dobrego filmu, co niestety bardzo negatywnie odbiło się na tej produkcji.  Nie da się ukryć, że fabularnie film niestety nie dorównuje zdjęciom. Opowiedziana w nim historia jest miałka, nieciekawa i co najgorsze: przeraźliwie... nudna. Dla filmu, który w założeniach miał wciskać w fotel, jest to równoznaczne z wyrokiem śmierci. Bo co z tego, że podniebne wyczyny francuskich pilotów i pilotek (nie mylić z czapką pilotką) robią wrażenie, skoro między nimi zmuszeni jesteśmy oglądać przeraźliwie długie, nudne i nie wnoszące nic fragmenty filmu, które na dobrą sprawę najlepiej byłoby przespać - gwarantuję wam, że byłaby to niewielka strata i z fabuły umknęłoby wam naprawdę niewiele. Albo i nic. Oglądając "Sky Fighters", ciężko doszukiwać się w nim jakichkolwiek znanych twarzy. Jedynym wyjątkiem jest Benoît Magimel, wcielający się w głównego bohatera filmu, Michela Navarre, który - jak słusznie zauważają polscy widzowie i internauci - przypomina naszego rodaka, Adama Małysza. I to nie tylko z wyglądu, gdyż nad ziemią śmiga z równie wielką gracją, choć do tego celu używa nieco wyższej klasy (i sporo droższego) sprzętu. Z kolei jego kolega po fachu, Kapitan Sébastien "Kojot" Vallois, w którego wcielił się Clovis Cornillac stanowi idealny przykład tego, jak NIE powinien prezentować się na ekranie dzielny pilot z sił powietrznych. Mówiąc wprost - zagrał tragicznie. Nie lepiej zaprezentowały się przedstawicielki płci pięknej, które poza ładnymi ciałkami i drapieżnym charakterkiem (i słusznie, przynajmniej mają styl!) nie pokazały tak naprawdę nic. Niestety, ogólnie na palcach jednej ręki da się policzyć aktorów i aktorki, którzy nie zaprezentowali się źle... i to biorąc pod uwagę nawet postacie poboczne, których rola w filmie ogranicza się do powiedzenia dwóch lub trzech zdań. O dobrej, wyrazistej grze aktorskiej nawet nie wspominam, bo takie zjawisko zwyczajnie nie ma tu miejsca. "Sky Fighters" to smutny przykład tego, jak świetny materiał może zostać zniszczony przez niedbalstwo. Reżyser skupił się tylko i wyłącznie na efektownych zdjęciach, przez co cała reszta filmu prezentuje się mizernie. Mówię to z przykrością, wynikającą także z moich sporych oczekiwań co tego filmu, ale nawet zdjęcia nie są w stanie uratować "Sky Fighters". Słaba fabuła i tragiczny sposób jej opowiedzenia sprawiają, że gdzieś ulatuje wszystko to, co teoretycznie powinno cieszyć w tej produkcji. W efekcie zamiast lotu koszącego ponaddźwiękowym myśliwcem otrzymaliśmy powolne kołowanie Jumbo Jetem po pasie startowym...
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Wiele osób, śledzących polski rynek kinematograficzny, może zdziwić fakt, że do naszego kraju dotarł... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones